Adres strony:  http://www.visualcommunication.pl/pg/pl/content/sign_systemy_swietlne/logotyp_na_eksport.html

Logotyp na eksport

Data publikacji: Marta Mach

 

Pepsi w Hong Kongu, Pringelsy w Dubaju – jak wyjść na przeciw konsumentom z drugiego końca świata? Wielkie korporacje zaczynają od logotypu.


 

W epoce globalizacji logotypy międzynarodowych marek rozpoznawane są na całym świecie. Popularne znaki towarowe bez problemu kojarzone są z produktem przez konsumentów, bez względu na kraj, z jakiego pochodzą czy język, jakim mówią. Kiedy jednak korporacja decyduje się na wejście na rynek, którego odbiorcy posługują się innym niż łaciński alfabetem, pojawia się problem transliteracji warstwy tekstowej logotypu. Bo choć logo jako unikatowy znak jest z marką kojarzone, napis nie niesie już ze sobą wartości informującej o nazwie firmy. Dla konsumenta zamieszkującego Chiny czy jeden z krajów arabskich, który nie zna europejskich języków, napis „coca-cola” nic nie znaczy. Jest tylko jednym ze składowych piktogramu nierozłącznie kojarzonym z brązowym słodkim napojem gazowanym. To na pewno jeden z powodów, dla których Coca-Cola, Pepsi, Carlsberg, Lipton czy inne i tak świetnie rozpoznawane marki zdecydowały się na transliterację nazwy w języku arabskim, perskim, tajskim, chińskim czy hebrajskim. Dla projektantów jest to wyzwanie ciekawe o tyle, że celem jest zachowanie jak największego podobieństwa do pierwotnego logotypu. I jeśli w przypadku pism alfabetycznych, kwestią jest praca nad upodobnieniem do siebie poszczególnych liter, tak przy sylabariuszach (gdzie znaki reprezentują całe sylaby), tekst nie zawsze przywołuje skojarzenia z pierwotnym znakiem literniczym. Tak czy inaczej, transliterowana nazwa pozytywnie wpływa na wizerunek marki – bo jest dowodem na wyjście naprzeciw lokalnym rynkom. Często krytykowany dziś globalistyczny charakter łagodzony jest wyraźnie narodowym elementem.

 

 

« poprzedni   |   następny » « wróć