Stop wojnie obrazów!

Już XIX wiek został opisany przez historyka Jeana-Louisa Comolli jako czas szaleństwa widzialności. Pojawiły się wówczas fotografia, film, promienie rentgenowskie oraz wiele innych – zapomnianych już dziś – technologii wizualnych. Co możemy zatem powiedzieć o czasach obecnych, gdy w ciągu jednej minuty na YouTube zamieszczanych jest około 100 godzin nagrań wideo?! Społeczność międzynarodowa ogląda w tym serwisie sześć miliardów godzin przekazów wizualnych miesięcznie. Tak więc, statystycznie rzecz ujmując, każdy mieszkaniec Ziemi spędza na YouTube średnio godzinę miesięcznie. „W ciągu dwóch minut sami Amerykanie robią więcej zdjęć, niż wykonano przez cały dziewiętnasty wiek.” (Nicolas Mirzoeff, Jak zobaczyć świat?, tłum. Ł. Zaremba, Kraków – Warszawa 2016, s. 20).

Niestety bardzo często nagrania wideo i fotografie biorą udział w tzw. wojnie obrazów. Zjawisko to zdiagnozował i nazwał badacz kultury wizualnej W.J.T. Mitchell, datując jego początek po 11. września 2001 roku. Mimo że obrazy nie wywołują fizycznych szkód, mogą powodować prawdziwe cierpienie i stać się groźną bronią. Wystarczy spojrzeć na dobór fotografii i relacji wideo emitowanych po szczycie NATO, który tak niedawno zakończył się w Warszawie, by uzmysłowić sobie, do jakiego stopnia przed naszymi oczami rozgrywana jest wojna obrazów. Wedle niektórych komentatorów stolica Polski zaczęła przypominać Bagdad. Wysyp świeżutkich memów świadczy o tym, że jako odbiorcy na szczęście nie pozostajemy bierni wobec „pocisków wizualnych”, jakie ze wszystkich stron nadlatują w naszą stronę.

W niniejszym numerze VISUAL COMMUNICATION, Drodzy Czytelnicy, koncentrujemy się przede wszystkim na temacie digital signage interakcja, a w tym na ekranach dotykowych. Zastanawiam się zatem, czy zbliżają się już takie czasy, gdy nasza interakcja z obrazami na monitorach będzie tak intensywna, że będziemy mogli samodzielnie „rozbrajać” owe „wizualne pociski”? Kiedy nadejdzie taki czas, że – dotykając ekran – będziemy mogli otrzeć łzy Cristiano Ronaldo lub odgonić ćmę, lądującą na jego spoconym czole zaraz po doznaniu kontuzji w trakcie meczu finałowego na Euro 2016?

Interaktywność daje nam dzisiaj, nieco złudne, poczucie, że nie jesteśmy bierni wobec zalewu informacji i strumienia obrazów, które codziennie nas zalewają. Technologia ta oferuje nam fenomenalne możliwości, lecz – jak zwykle – wszystko zależy od tego, jak i w jakim celu ich użyjemy. W tym numerze naszego pisma profesjonalnie wprowadzamy Was w tajniki owych najnowszych technologii interaktywnych.

Życząc owocnej, kształcącej lektury, Drodzy Czytelnicy VISUAL COMMUNICATION, apeluję do Was, byście nigdy nie brali udziału w wojnie obrazów. Trzymajmy się lepiej hasła: MAKE LOVE, NOT WAR! Ten rodzaj „analogowej interaktywności” wciąż ma przyszłość :)

Marta Smolińska

« poprzedni   |   następny » « wróć

Komentarz miesiąca

Małe kroczki dla wspólnego dobra

Obecne czasy stają się coraz bardziej burzliwe i niespokojne. W takiej epoce także komunikacja wizualna staje w obliczu sytuacji, w której powinna za każdym razem od nowa przemyśliwać swoją rolę, by dążyć do ulepszenia świata. Zdaję sobie w pełni sprawę z naiwności tego postulatu, lecz mimo wszystko sądzę, że pozostaje on ważny, a może wręcz kluczowy. Z najnowszego numeru VISUAL COMMUNICATION, dowiecie się zatem między innymi....

Reklama